piątek, 30 września 2011

Liga Europy: Mieszane uczucia polskich kibiców

Z mieszanymi uczuciami polscy kibice musieli odchodzić od telewizorów w czwartkowy wieczór. Właśnie w ten dzień odbyła się 2. kolejka piłkarskiej Ligi Europy, w której występuję w tym roku aż dwóch naszych reprezentantów: Wisła Kraków i Legia Warszawa.

Jako pierwsi o 19:00 wybiegli na boisku w Enschede piłkarze Mistrza Polski. I w zasadzie na tym trzeba by było zakończyć opis tego spotkania, które mimo wszystko zaczęło się po myśli Wisły Kraków. W 9. minucie spotkania fantastycznym strzałem popisał się Izraelczyk Dudu Biton i piłka zatrzepotała pod poprzeczką bramki gospodarzy. Jednak to było wszystko na co było stać piłkarzy z Krakowa. W 32. minucie Twente doprowadziło do wyrównanie, by strzelić Wiśle do szatni jeszcze jednego gola. Po przerwie niestety Wisła jeszcze bardziej ustępowała Holendrom we wszystkich parametrach meczowych. Twente robiło co chciało na boisku, i choć miało ogromną przewagę zdobyło jeszcze tylko 2 bramki. Wisła też miała swoje okazje, ale zabrakło skuteczności lub ostatniego podania. I tym samym Wisła Kraków ma po dwóch kolejkach ma zero punktów i przykry bilans bramkowy: 2-7, a teraz czekają ją dwa ciężkie mecze z Fulham.

O 21:05 przy Łazienkowskiej w Warszawie rozpoczął się mecz pomiędzy Legią Warszawa, a Hapoel-em Tel-Awiw. Tutaj zaczęło się zgoła odmiennie, od pojedynku Wisły. W pierwszej połowie Legia praktycznie nie istniała, a najlepszym graczem tej odsłony był słowacki bramkarz Legii Dušan Kuciak, który i tak nie zapobiegł utraty gola w 34. minucie spotkania. Goście z Izraela dominowali w tej połowie niesamowicie, a graczom Legii nie wychodziło dosłownie nic. Jednak druga połowa pokazała, jak niesamowitą odmianę może przejść drużyna w szatni. Nie od razu, bo minęło kilkanaście minut zanim legioniści wzięli się ostro do pracy. Sygnał do tego dał duet serbskich zawodników: Miroslav Radović, Danijel Ljuboja. Najpierw parę przechwytów, potem rzuty wolne i rożne. Po jednym rogu, bardzo ładnego gola zdobył Ljuboja, parę minut potem, fantastycznym podaniem uruchomił Radovića, który został wycięty w polu karnym. Karnego na gola zamienił Marcin Komorowski. Potem chwila dekoncentracji kosztowała Legię utratę bramki, mimo iż rywal w ogóle na nią nie zasłużył - ale niestety stało się. Końcówka jednak znowu należała do, najlepszego na boisku, duetu Serbów, którzy kapitalnie rozklepali obronę Hapoela i Radović dobił rywala.

Dawno nie udzieliło mi się tyle emocji. Legia podobnie jak polscy siatkarze, zapewniła kibicom sporo przeżyć. Oby wszystkie spotkania w LE z jej udziałem miały takie szczęśliwe zakończenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz